28
Lu
10

Zebrało się na wspominki #1

c64 joy

Nie pamiętam dokładnie, ale chyba był to rok 2000. Jako świeżo upieczony fan sceny małego Atari, postanowiłem pojechać na zlot miłośników starych komputerów do Trencina na Słowacji. O zlocie dowiedziałem się z IRCa. Kanały #ataripl i #atari8 były wtedy pełne ludzi. Udało mi się namówić na wspólną podróż mojego przyjaciela z roku, Pawła Kopcia – również posiadacza tej zacnej i zasłużonej maszynki. Zlot w Trencinie był jednym z większych w Europie. Gościł Niemców, Polaków, Anglików i Włochów. Takie spotkanie zawsze jest wielkim przeżyciem. Szczególnie dla dwóch młodych studentów, którzy wybierają się za granice fiatem 126p, wypakowanym sprzętem elektronicznym. Tylna kanapa była zawalona telewizorami, komputerami, wzmacniaczami i głośnikami. Pośród tych sprzętów znalazł się jeszcze jeden, bardzo unikatowy …

Zlot w Trencinie był specyficzny. Nie faworyzował konkretnej platformy, ale łączył wszystkich, kochających magię 8-bitów. Oczywiście główne dwa obozy to Atari oraz Commodore, natomiast nie brakowało również zapaleńców z komputerami Spectrum. Kilka tygodni przed wyprawą opracowaliśmy cele – opisać całą imprezę na prośbę jednego z „atarowych” zinów oraz wziąć udział w pojedynku w Archona na wielkim ekranie (generowanym rzutnikiem). Pierwszy cel wymagał tylko sprawnej „atarynki”, monitora, laptopa, edytora tekstów i pisania przez dwa dni. Natomiast drugi potrzebował sprawnego joysticka i to najlepiej nie jednego.

Były to czasy kiedy nie dało się już kupić w sklepach joysticków do starych komputerów. Sprzedawane były tylko analogowe kontrolery do PC. Miałem trzy joye, ale ich dni były policzone, a gra w Archona wymaga wielu energicznych zwrotów. Nie mogłem ryzykować, aby podczas pojedynku, przed ponad setką gapiących i kibicujących osób, rozleciał mi się joy. Musiałem działać!

Wykombinowałem, aby przerobić klawiaturę od peceta tak, aby działała jak zwykły joy do Atari. Kupiłem na szybko klawiaturę od kolegi, ale po jej rozkręceniu okazało się, że nie miała typowych lutów, tylko wszystko było zrobione powierzchniowo i bez specjalistycznego sprzętu do lutowania, nie dało się nic zrobić. Mógł pomóc warsztat elektroniczny w mojej byłej szkole średniej, ale nie chciało mi się angażować w projekt profesora od zajęć praktycznych. Klawiatura poszła więc na śmietnik i pomysł chwilowo upadł. Dwa tygodnie później byłem na imprezie urodzinowej u kuzyna. Trzymał on na szafie w oryginalnym kartonie swoje stare Commodore C64 (mydelniczkę), które razem kupowaliśmy i katowaliśmy we wczesnych latach 90-tych. Komputer już nie działał, ale rozkręciłem go po pijaku i krzyknąłem z radości! Był lutowany starym, tradycyjnym sposobem, więc bez problemu kabelki od moich joyów mogłem tutaj przytwierdzić cyną i kalafonią (kalafonia oczyszcza powierzchnię metalu z tlenków, cyna łączy doskonale przewody). Na drugi dzień nabazgrałem schemat wtyczki joysticka, pomierzyłem miernikiem które kable przewodzą gdy joystick wychylony jest w daną stronę. Godzinka pracy i mogłem lutować. Praca była bardzo żmudna, ale opłaciła się. Obudowę C64 zamknąłem i skręciłem. Dwie wtyczki podłączyłem do Atari i zacząłem testować. Wszystko działało pięknie. Klawisze kierunków ułożyłem podobnie jak w typowej klawiaturze od peceta. Przyciski fire niedaleko od nich pod lewą rękę. Aby było wiadomo które klawisze służą do czego, pomalowałem górę lakierem do paznokci. Tak oto powstał Commodore C64, który był niczym innym, niż dwoma joystickami! Ale byłem dumny z tego urządzenia.

Nadeszła pora wyjazdu na zlot. Sama droga była bardzo przyjemna, tylko na granicy celnicy powiedzieli, że z taką furą sprzętu wprawdzie nas wypuszczą z Polski, ale jak będziemy wracać to już nie wpuszczą. Zaryzykowaliśmy! Byliśmy młodzi i głupi, teraz bym tak nie postąpił. Wprawdzie udało się wrócić, ale co strachu najedliśmy się to nasze.

Sam zlot był wspaniały. Poznaliśmy gromadę świetnych ludzi. Zobaczyliśmy wiele nowych, autorskich projektów – gier, grafik, dem, utworów muzycznych, sprzętów. Ale najważniejsze – mój joystick zrobił furorę! Każdy chciał zagrać na czymś takim. Bawiliśmy się przednio i graliśmy w Archona i inne kultowe gry. Pamiętam minę fanów Commodore, gdy zobaczyli co wyczyniam na ich ukochanym komputerze i do czego on mi służy – to było bezcenne! Dostałem zamówienia na takie same urządzenia i faktycznie wykonałem jeszcze dwie sztuki. Okazało się jednak, że do tego celu można użyć tylko starego typu mydelniczki. Nowy, bardziej kanciaty C64 nie miał typowych lutów. W sumie powstały trzy. Ja swojego się pozbyłem sprzedając na Allegro. Niestety nie pamiętam do kogo poszedł ten sprzęt, a żałuję, bo teraz dałbym niemal każde pieniądze, aby go odzyskać. Kolejne urządzenia może nadal gdzieś działają – jeden na Słowacji, drugi koło Częstochowy. Za pierwszy dostałem gotówkę (było to 80zł), za drugi rozszerzenie pamięci 320KB do Atari, który oryginalnie miał tylko 65KB.

Nie było to jedyne dziwne urządzenie zaprezentowane na tym zlocie. Jeden z kolegów pokazał nalutowane na siebie cztery układy Pokey, które generowały cztery niezależne kanały audio w małym atari (quadro). Widziałem „commodorka”, który miał dopalony procesor do magicznej liczby 20MHz, czyli 10x więcej niż fabryczny. Zegar procesora był nawet szybszy od Amigi . Wystarczyło przełączyć przycisk i plansze generowane w The Last Ninja III pojawiały się w okamgnieniu. Widziałem też Doom oraz Mortal Kombat napisane na ZX Spectrum.

Tak, to były piękne chwile i chętnie wracam do nich wspomnieniami. Podobnych momentów miałem więcej. Jak tylko wyrazicie chęć, to napiszę o nich.


4 Odpowiedzi to “Zebrało się na wspominki #1”


  1. 1 UBIK
    28 lutego 2010 o 11:38

    Świetny artykuł, ciekawa historia. Ja chcę jeszcze:> Opisywanie takich epizodów, mikrohistorii doskonale uzupełnia i wzbogaca szersze spojrzenie na historie branży. Dzięki raz jeszcze za tę opowieść :p

  2. 2 zaznos
    28 lutego 2010 o 17:52

    Bardzo ciekawa historia. Myślę, że każdy ze starszych graczy mógłby podobną opowiedzieć. Czekam na więcej

  3. 3 CzB
    28 lutego 2010 o 20:19

    Jako mlody gracz syltwierdzam ze fajnie czyta sie historie innych 😉 Takze Katanka dawaj pare slow o kolejnych wspomnieniach 😉

  4. 24 marca 2010 o 09:54

    ejjj… kiedy druga czesc?


Comments are currently closed.